7.05.2012






z zakamarków twardego dysku

Pewna kobieta usłyszała od innej gorące wyznanie miłości. Zaskoczyło ją ono bardzo, wprawiło w niemiłe zakłopotanie. Nigdy wcześniej żadna z kobiet, prócz mamy, nie lokowała w niej uczuć, nie mówiąc o namiętności. Mimowolnie zmarszczyła czoło i zmrużyła oczy, wyglądała bardziej na zmartwioną niż zadowoloną. To nie miłość tylko przeniesienie pozytywne, powiedziała.
Długo nie mogła sobie wybaczyć tej dziwnej reakcji, nadmiernej rzeczowości, zgubnego przywiązania do teorii. Widocznie, na skutek długoletniego treningu czystego rozumu przestała w tu i teraz czuć cokolwiek. Powinna być z siebie dumna, jednak nie była. Prześladowało ją wspomnienie głęboko zmieszanej twarzy zakochanej koleżanki. Rozumiała ją, nawet współczuła. Każdemu, przynajmniej raz w życiu zdarza się taki niefart, kochać bez wzajemności, niektórym już w przedszkolu.
Trudno jednoznacznie stwierdzić, co kierowało kobietą bardziej, poczucie odpowiedzialności czy miłości własnej, najprawdopodobniej jedno i drugie. Być może uległa również wiążącej mocy słów. Zwykła przecież mawiać, przeczytaj fragment powieści erotycznej, a gwarantuję, że się podniecisz, przeczytaj 500 stron rytmicznych modlitw a zaczniesz wierzyć, usłysz z przekonaniem wypowiedzianą klątwę a będziesz się spodziewać jej spełnienia, usłysz wyznanie autentycznej miłości, a poczujesz ją. No, coś pięknego, zachwycała się. Ale, istnieją sprawy, stany ducha i ciała, o których trzeba mówić oraz takie, o których jeśli już, należy mówić po cichu, niezwykle ostrożnie. Etyka słowa nie jest żadną bzdurą, jest jednak utopią. Język podobnie jak każda inna rzeczywistość, w której obraca się człowiek, ostatecznie wyroluje go, skołuje i zakpi z niego, niestety. Zatem, trzeba być uważnym, pamiętać, że nie człowiek kontroluje mowę, ale mowa człowieka.
Tak czy siak kobieta czuła głęboką wdzięczność za tę chwilę niespodziewanej miłości, a także pragnienie odwzajemnienia silnego pozytywnego przeżycia. Wręcz czuła się w obowiązku zrobić coś. W końcu wymyśliła. Na trop rozwiązania wpadła przez przypadek, przy okazji internetowych kalkulacji na temat Venus z Milo. Przeczytała, że starożytni uważali, że kochanie nie jest poszukiwaniem drugiej połowy (ta zapewne nie istnieje) a szukaniem dobra. Coś w tym jest, mruknęła zadowolona. A, zaraz potem, dlaczego zatem, za boginię miłości obrali zachwycająco piękną lecz niepohamowaną intrygantkę? No, tego nikt nie wie, ale też o to nie pyta. I dalej monologowała: nie jest to jedyny znany w historii przypadek niezgodności ludzkich deklaracji, uczuć oraz czynów, za który nikt nigdy nie oberwał. Ostatecznie, zaczęła liczyć na to, że także tym razem, wszyscy popłyną na fali języka.
Użyła kilku kolorowych farb w sprayu, rozwiesiła multum kartek na trasie kobiety do pracy, oblepiła nimi tramwaje, przystanki i witryny sklepowe. Do lamp oraz drzew przyczepiła złożone ptaki z papieru trzymające w dziobie czerwone wstęgi. Na każdej z nich widniał napis: Kocham Cię Marto! Strasznie się napracowała tamtej nocy, zmęczyła i najadła strachu. Trochę jak na małej przedziwnej wojnie.
Dobrze, że było lato. Wiatr nie zerwał kartek, deszcz nie zmył naściennych napisów Kocham Cię Marto!, kałuże nie zasłoniły tych na chodniku. Ranek nie odarł zwierzenia z tajemnicy, wręcz przeciwnie, uwypuklił ją.
Ciekawe rzeczy działy się tego dnia z niektórymi ludźmi, dotykały ich chwilowe zakłopotania lub małe euforie. Rodziły się intrygi.


o zdjęciach
zdjęcia z dziś. kobiety.

3 komentarze: