7.23.2010



fotografia jest zapisem chwili, strzałem w tu i w teraz. nie mówi nic ponadto, albo mówi nieznacznie więcej. kto wie, może bardziej zdradza fotografujacego niż fotografowanego.
a jednak z uporem maniaka doszukujemy się w zdjęciach nie prawdy chwilowej, ale jakiejś większej, głębszej, niemalże ostatecznej.

na marginesie
za kilka godzin, wyjeżdżamy.

7.21.2010



na zdjęciu:
jeszcze śpi. widać sen ma niespokojny, chaotyczny, płytki. dyskomfort ciała,suchość albo ból gardła (słyszę to po oddechu), generuje zapewne fabułę nieświadomych marzeń. kiedy obudzi się będzie opowiadał, albo zmyślał, co nieco dopowiadał.
dla niektórych sny mają niezwykłe znaczenie. są źródłem samowiedzy (psychologia głębi) lub zakamuflowanym proroctwem. są tacy, którzy w snach przeżywają więcej niż na jawie, chcą szybko o nich zapomnieć lub wręcz przeciwnie, rozkoszują się każdym fragmentem.
zauważyliście? w języku polskim snu (inaczej niż np. w angielskim) nie łączy się z marzeniem. W polskim sen to również stan, w którym po prostu się śpi i niekoniecznie śni. owszem istnieje słowo śnienie. ale kto go używa prócz poetów i para)psychologów?prawie nikt.
pytanie drugie. czy te różnice mają znaczenie dla wagi jakiej nadają snom poszczególne kultury?
zostawię je bez odpowiedzi.

7.18.2010




tym razem dziecięca pieśń wakacyjna przywieziona z Krakowa (co ciekawe opowiada o pewnym warszawskim "pałacyku") :
na Zamku Ujazdowskim pożarną straż wezwali
strażacy pełnym gazem na fazie wyjechali
a tam się pali jak cholela! jak cholela! jak cholela!
a wtem na drugim piętrze
gość jakiś w oknie drze się
ratunku bo się palę!
spodnie ogniem niesie
więc skacz pan z okna!
wołam do niego pełnym głosem
gość skoczył ale obok
i zarył w jezdnię nosem
a tam się pali jak cholela! jak cholela! jak cholela!
trzy godziny my walczyli aż się spalił dom!!

na marginesie prawym
przepis na dobrą bajkę, pieśń lub zabawę:
musi być dupa, kupa, siku, lub śmierć, albo chociaż jakaś bardzo poważna bardzo śmiertelna rana. jednym słowem wszystko to, czego dzieciom nie wolno (np. przeklinać) lub to co jest dla nich zagrożeniem, którego są świadome – np. kiedyś czytałam, że dzieci przedszkolne chętnie bawią się w pedofila.
żeby nie było wątpliwości, zabawa w pedofila w gruncie rzeczy jest zabawą w berka.
przy okazji, podsłuchane:
kto berek? nie ja, nie ja, nie ja, nie ja, a to nie fair! jeszcze raz! kto berek?! nie ja, nie ja, itd....


na marginesie lewym
postulat:
1.za wszelką cenę chrońmy spontaniczną zabawę dzieci. nie ingerujmy, nie wtrącajmy się z własnymi wyobrażeniami na temat dziecka, nie wprowadzajmy praw świata dorosłych, nie moralizujmy i nie pouczajmy. zabawa służy czemu innemu, niż prosto pojmowanemu uczeniu się ról społecznych, służy przetrawieniu, oswojeniu wszystkiego co się dzieje wokół, zadomowieniu się. w zabawie wyraża się cała ta ośmieszona już iluzoryczna podmiotowość dziecka i jego autentyczna twórczość.
w zabawie wolno wszystko, bo nic w niej nie jest na serio.
2. miejmy jednak tę świadomość, że dziecko w trakcie rozwoju w dużej mierze stanie się takie jaki jest świat wokół niego. więc starajmy się, by to był świat najlepszy z możliwych. by, to z czym dziecko się styka na codzień było dobre i szlachetne.
3.pamiętajmy, ten, który odważnie bawi się, potem odważnie pracuje (to chyba Piaget odkrył).

na koniec chyba najważniejsze
zabronić dzieciom zabawy to wygnać je z dzieciństwa.
podobno jest to tragiczne w skutkach.

dostałam pozwolenie by opublikować:

Mój brat Miłosz znalazł królika na ogrodkó, na imię ma Kamil. Pies za Kamilem szaleje. Kamil jest, małym słotkim królikiem, z czerwonymi oczami, jak puściłam na podłogę Kamila, a on pokicał szybko do dzwi to Wiking pobiek prosto za nim. Kamil jest jeszcze mały. Ciekawe jaki on będzie duży?

na zdjęciu: mój brat Miłosz, dziś rano, tuż po obudzeniu.

7.16.2010


mamo, można wyparować z miłości. nie ujęłabym tego lepiej.

7.15.2010



kto jest w Polsce głównym odbiorcą treści telewizyjnych? dzieci.

na zdjęciu: graffiti - co ciekawe - znalezione w okolicach Biblioteki. ładny szablon!

7.14.2010



jeszcze o precyzji mowy
1. Miłosz do mnie: nie lubię Cię!
Iga uspokajająco: powiedział, że Cię nie lubi, ale nie powiedział, że Cię nie kocha.

2. ja: jesteś najfajniejszą córką na świecie. Iga: dla Ciebie tak, dla kogoś innego nie....

jednym słowem, kitu już jej nie wcisnę.

na fotografii: loża prześmiewców.

7.12.2010


najgłupsze z pojęć? osoba ludzka. chyba, że to zapowiedź jakiejś rewolucji intelektualno-duchowej, przyszłości, w której obok osoby ludzkiej będziemy wyróżniać osobę zwierzęcą lub zwierzę ludzkie. kto wie? skoro jeszcze do niedawna pisano wszem i wobec, że dziecko nie jest osobą, że posiada jedynie jej zalążki.

na marginesie
w historii istnieje pewna prześwietna prawidłowość: wraz ze społecznymi ruchami emancypacyjnymi na rzecz dziecka rodzą się działania na rzecz zwierząt. stwierdzono to naukowo.

7.11.2010


z ostatniej chwili.
Miłosz znalazł królika na ogródku. to jakiś Rasowy Uciekinier, biały z różowymi oczami. dostał już imię Kamil (zdrobniale Kamuś, Kamiś), klatkę po chomikach pożyczoną od sąsiadów i jeśli nie znajdzie się prawowity właściciel jest/będzie nas więcej.





z opisu Tostera na gg:
tak tak tutaj też jest gorąco.
nie wymyślę nic mądrzejszego.

ciocia, a Ty się interesujesz modą? bo mama w ogóle.

7.10.2010

jeszcze z przygód ciała.

ze zwierzeń sześciolatka: mam same kłopoty z siusiakiem, przykleja się, prostuje się jak tak robię (tu wypina brzuch) i gilgocze gdy go dotykam. jednym słowem, nie do pozazdroszczenia.

fotografie: podejrzane na kąpielisku miejskim.

7.09.2010




robiłam te zdjęcia, gdy nagle Iga (8 lat) ni z tego ni z owego spytała, dlaczego nigdy nie fotografujesz seksu? chyba nie do końca wiedziała, o co pyta, ale odpowiedziałam szczerze, nie było okazji.
niemniej w tej kwestii, pojawiła się nadzieja: Toster (również ni z tego ni z owego) zaproponował, że jeśli potrzebuję grubego modela do aktu, to on się zgłasza.

przy okazji blog Tostera (połowy słów nie rozumiem, treści nie ogarniam, ale od lat kibicuję jego podbojom wszechświata)
http://dev.thetosters.pl/

podobno człowiek to zwierzę stadne. stado jest tu metaforą grupy (chyba dość niefortunną).
tak czy siak, nie bardzo wierzę w tę prawdę ludową. człowiek życie w grupie znosi różnie, a już najgorzej życie w trójkącie. jakoś takoś Freud to odkrył.
mnie człowiek, wydaje się być naturalnie predysponowany do duetu. z całą resztą osób w rodzinie lub w układzie rodzinnym musi sobie jakoś radzić.

przy okazji, z pojęć zasłyszanych:
układ rodzinny - genialny termin wprowadzony przez dr Anetę Jarzębińską, opisuje wszelkie formy życia, w których ludzie doświadczają wzajemnej troski, zależności i odpowiedzialności, mieszkają lub pomieszkują ze sobą a nie stanowią układu zalegalizowanego.

7.07.2010



mamy taki deal: ja umrę pierwsza.
zdjęcie zrobione wiosną, z serii talk to me (gadaj ze mną).
w tle Jej mąż i syn. o czym gada? o przemijaniu.

7.06.2010





takie pitu-pitu codzienności.
niestety ostatnio niewiele robię prócz zdjęć.




no fotografiach wygłupy kontrolowane - konkurs na najbardziej kretyńską minę (mój ulubiony). został nierozstrzygnięty, bo kretyńskie miny szybko stały się kretyńskimi pozami. to się nazywa brak zdyscyplinowania :)

żeby nie niepokoić Agi, na zdjęciach żadnej dupy, żadnego stanika.
oczko, oczko,
buźka, nosek,
dwie cytrynki,
papierosek

wygląda na to, że dzieci mają już swój wakacyjny hit, z pokazywaniem, chichotem i tak dalej, do znudzenia.

7.05.2010


usłyszeć w dorosłym życiu, zachowujesz się jak dzieciak, wiadomo – nie jest przyjemnie. są tacy, dla których to największa z możliwych obelga. rzadko kto zauważa, że w tej kwestii istnieje zdumiewająca symetria: równie fatalnie jest będąc dzieckiem, usłyszeć zachowujesz się jak dorosły/a.

7.04.2010


Antonina, Tosia, Antośka, Czy-Jak-Cię-Zwą;) miałaś rację. dziękuję ślicznie za podpowiedź!


Alicja w pogoni za Białym Króliczkiem, tak mi się skojarzyło. za to sześcioletniemu Miłoszowi wnętrze skojarzyło się ze Strasznym Domem.







bez ładu i składu
have been captured in Berlin - złapane, uchwycone, pstryknięte, strzelone, ujęte. znów lepiej brzmi po angielsku, w wolnym tłumaczeniu zakapturzone w Berlinie.

7.02.2010


z archiwum pojęć zapomnianych:
aletheia – prawda, a zgodnie z etymologią słowa jeszcze ładniej, bo niezasłonięcie

7.01.2010


w roku 1873, profesor medycyny z Harvardu E. Clarke ogłosił, że rezultatem edukacji kobiet będą:
- monstrualne mózgi i drobne ciała
- nienormalnie duża aktywność mózgu i nienormalnie słabe procesy trawienne
- potoczysta myśl i jelitowe zaparcia

zapewne dobrze jest pamiętać o tym, że i dziś, siłą tradycji, broni się w Nauce tez, które w przyszłości zostaną uznane za równie absurdalne. niewielu bowiem psychicznie stać na postawę Ignoranta i wątpić we wszystko, co zostało dotąd powiedziane.