4.26.2011


zdaniem, Georgesa Didi-Hubermana, histeria jest w gruncie rzeczy wynalazkiem fotografii. to dość odważna teza. wiadomo jednak, że fotografowanie niebezpiecznie wzmaga jej objawy. równocześnie, późniejsze omawianie zdjęć działa terapeutycznie, pobudza do autorefleksji, poszerzenia ego.

na zdjęciu
kobiety. bo podobno histeria była w kulturze patriarchalnej jedynym możliwym językiem wyrażania kobiecości.

na marginesie
wygląda na to, że zdjęcia, jak wiele innych rzeczy, nie winno się zostawiać ot tak, bez omówienia. godne zastosowania, zwłaszcza przy fotografowaniu dzieci.

4.23.2011









to taki czas zawieszenia. trochę jak lewitowanie, oderwanie od tu i teraz, jakby wyrwa w biografii, dziura w codziennym harmonogramie, oderwanie i zapomnienie. chyba coś takiego miał na myśli Eliade, gdy pisał o świętym czasie, o micie i o rytuale.

o zdjęciach
jak zwykle, dorośli robili pisanki, a dzieci wszystko inne. w końcu Święta te czy inne należą do dorosłych, nie do dzieci. one mają w nosie tradycję. jeszcze nie czują ciężaru uciekającego czasu i nie poszukują tego utraconego.

tak czy siak, dorosłym i dzieciom wszystkiego dobrego!


4.21.2011




nie pamiętam, na jaki temat się śmiali, ale fajnie, zaraźliwie.

4.20.2011




kiedyś gdzieś przeczytałam, że podobno poziom inteligencji psa porównywalny jest do poziomu czterolatka homo sapiens sapiens, ale średnio w to wierzę.
na marginesie
samej nazwie homo sapiens sapiens (człowiek podwójnie rozumny) też nie bardzo....
jednym słowem - post niedowiarka.

o zdjęciach
są nieudolnym cytatem fotografii widzianych jeszcze w liceum. nie pamiętam kto je robił, ani gdzie je zobaczyłam, ale wciąż siedzą mi w głowie.

4.19.2011






zdjęcia z niedzielnego wypału porcelany za miastem. światło zachwycało. przy takim świetle cudnie snują się opowieści, rodzą się legendy. niewykluczone, że ktoś w tym samym czasie, wypalał glinę w mieście, na balkonie albo raku za osiedlowym śmietnikiem, na działce we własnoręcznie wybudowanym piecu, na ogródku w piecu wydrążonym w ziemi. miasto najwyraźniej ma swoje tajemnice.

przy okazji
Ania ulepiła 12 koralików. kilka wypalonych już zostawiła przez pomyłkę wśród kamieni.
mnie zamiast ciasta wyszedł zakalec jajeczny.
Miłosz podarł spodnie zjeżdżając na tyłku po betonie.
Leon (o dziwo) swoich nie zdążył podrzeć.
Iga utonęła w świecie fantazji. porwała tam ze sobą powsinogę Dropa.

4.07.2011



mam taki plan, zapomnieć na dwa tygodnie o bożym świecie i świeckim blogu.
termos z kawą, czytelnia i laptop - powinno być dobrze.

4.05.2011




tuż przed zaśnięciem:
-mamo, czy to prawda, że człowiek jest najpierw w kosmosie?
- to znaczy... ?
-no, że najpierw jest w kosmosie, a dopiero potem jest ten cały wyścig plemników.
-nie
-no ja też nie bardzo w to wierzę

- mamo, a jak to jest mieć wielki brzuch?
- ....?
- jak to jest mieć dziecko w brzuchu....?


rano, tuż po obudzeniu:
- a czy brzuch może się urwać?
- ?
- jak w tym brzuchu siedzi sto milionów dzieci, to czy może się urwać?

o zdjęciach
zrobione sto lat temu. myślę, że obu nam, tamten czas i stan wydaje się równie nierzeczywisty jak sen. nie do końca wierzymy, trochę wątpimy, że to w ogóle miało miejsce.

4.04.2011






istnieje prosta zależność, im bardziej koncentrujemy się na dziecku, tym większym jest dla nas ciężarem. a po co komu, być hodowanym w poczuciu winy? że jest, że w ogóle żyje?
warto o tym pamiętać i zaufać dziecku, pozwolić być rzecznikiem w jego własnej sprawie. to obu stronom jest niezbędne dla równowagi psychicznej.

wieści-bajki, które dzieci przyniosły z podwórka:
poważnym, pełnym współczucia tonem: mamo E., tak naprawdę nie ma mamy, ona mieszka z zastępczą mamą, jej prawdziwa mama jest baaaardzo chora i już do końca życia będzie chorowała.

widzieliśmy Tulka! (kot, który wyszedł rok wcześniej i już nie wrócił)
skąd wiecie, że to Tulek?
poznaliśmy go po twarzy!

choć, żadne z nich nie jest prawdą, nie można nazwać ich kłamstwem.

o zdjęciach
mogłabym je zatytułować z kuchennych opowieści.
kilka światów, mnóstwo spraw przewinęło się w jednym miejscu. dziecięcy i dorosły, (tradycyjnie) kobiecy i męski (tylko przelotem). o dziwo, szło się dogadać, bezpieczie krążyć pomiędzy nimi. a jednak, nie obyło się bez strat, bo ktoś przypadkiem stłukł przepiękną czarkę (nieobecnej) Ani. http://openworkpottery.blogspot.com/2010/04/razem-jest-nas-wiecej.html , ktoś urwał coś w ekspresie do kawy.
no i co teraz będzie?