1.15.2014

niezapomniana wrażliwość analoga




fota sprzed kilku lat. 
z czasu, w którym śniło mi się, że zdołam być mądrą:) pojąć co nie co, ogarnąć myślą i przez życie wygodnie płynąć. 

o zdjęciu 
ona też liczyła na wiedzę płynącą z książek....








4.22.2013

sobotnie































podobno znów komuś wlazłam do snu. przepraszam.
ALE, czy to byłam na pewno ja? skoro w fatałaszkach narratorki bloga....
przecież słowa choć nie chcą, kłamią. fotografie też.  

o zdjęciach
długo nie mogłam znaleźć słów, które spięłyby to spotkanie. jakiegoś wspólnego mianownika, prócz tego wrażenia, że dzieci kompletnie niezainteresowane ludźmi, czas spędziły wśród przedmiotów, samych ludzi traktując podobnie, jak rzeczy. a kobiety, zwyczajnie lgnęły do siebie.  
opiewanej stadności uczymy się w toku rozwoju?  

a poza tym
kącik szwaczek
ściana joginek
okienko smakoszy
i wewnętrzne rozproszenie.



4.03.2013








dziś z rańca
zamiast cześć, dzień dobry, jak się spało?, usłyszałam:
mamo, po co jest sen?  

wiadomo, sen prawie jak zen....  

choć podobno śnił mu się wuef.... koszmar. 

ale i tak trzeba cieszyć się. bo jeszcze trochę i doszczętnie przesiąknie przyczynowo-skutkowym myśleniem, pseudonaukowością. będzie co rusz odwracał się, szukał powodów takiego a nie innego stanu rzeczy, grzebał zajadle w przeszłości i przestanie po Arystotelowsku ufać, że wszystko co się dzieje, dzieje się w jakimś celu.  


swoją drogą, chwilę wcześniej przyśnił mi się koszmar. no i po co?



o zdjeciach
lewa strona obrazu, okazała się zdumiewająco jasna i przyjemna. 




3.30.2013

Pogromca windy (3)

\


(cd)

Wieczór spędził na oglądaniu Gwiezdnych Wojen i graniu w Chińczyka z ciocią. Żadne z nich nawet słowem nie wspomniało o mamie i tacie. Zasnął bez umycia zębów.

Następnego dnia gdy wracał ze szkoły na drzwiach windy czekała na niego niespodzianka. Ogromna kartka papieru, wyrwana z bloku rysunkowego, a na niej ostrzeżenie:

WILKOŁAKOM WSTEMP WZBRONIONY!!!
POD GROŹBĄ ŚMIERCI OD POCISKU SREBRNĄ KULOM
 
P.S.
NIE BENDE SIĘ PATYCZKOWAĆ!!

Chłopiec wsiadł do windy, ale powietrza starczyło mu (święcie w to wierzył) tylko na sześć pięter. Dobrze, że się zatrzymała, bo pewnie zemdlałbym, myślał i leżałbym tam jak jakiś trup, albo nie wiem co.
Wychodząc z windy minął kogoś w drzwiach, otarł się o jakiś czarny płaszcz, mruknął jakieś przepraszam i tyle go było. Ale i tak wsiadł do kolejnej. Na szczęście przyjechała zupełnie pusta. Nacisnął trzynastkę, a potem bardzo starał się oddychać. Gdy wysiadał, był naprawdę zadowolony z siebie.
Wieczorem, pochwalił się mamie, która pojawiła się równie nagle jak zniknęła, bez słowa wyjaśnienia.
  • Teraz już wszystko będzie dobrze, mamo. Sam jeżdżę windą! Zobaczysz, nie będziecie musieli czekać na mnie na dole albo na górze....
  • Mój dzielny Koteczek – ucałowała go w czoło, poczochrała czuprynę, przytuliła. Pachniała mieszanką papierosów i słodkich naleśników. Lubił oba zapachy, więc wtulił się w nią jeszcze mocniej. Czuł się naprawdę szczęśliwy i spokojny. Nagle, przypomniał sobie rozmowę z Ewą:
  • Mamo, czy na naszej klatce mieszka jakiś potwór?
  • Tak – przyznała bez chwili wahania.
  • A więc to prawda! – pomyślał chłopiec. Głośno natomiast zapytał – kto jest potworem!?
  • Twój ojciec – powiedziała, a on popatrzył na nią z niedowierzaniem. Chciał spytać, mamo czy to jakiś żart? ale wyglądała bardzo, bardzo serio. Serio i smutno i nie patrzyła mu w oczy.
Postanowił zatem, obadać sprawę, to znaczy, dokładniej przyjrzeć się tacie (jak tylko wróci do domu ze swojej tajemniczej podróży).
W nocy śniło mu się, że goni go woźna na miotle i krzyczy coś o zostawionych pod ławką kanapkach. Uciekał po korytarzu szkolnym ile sił w nogach. Naturalnie, strasznie zmęczył się w tym śnie, gorzej niż na wuefie. Rankiem, pewnie zaspałby do szkoły, gdyby nie sms od Ewy z supertajną informacją:

Wiem kto jest wilkołakie

Najwyraźniej z pośpiechu zgubiła ostatnią literę. Odpisał:

Niemw tego nikomu. Spotkajmy sie przed windom o 15 zero zero na 12 pientrze. Na koniec też chciał podzielić się jakąś sensacją, więc napisał: Moj tato jest potworem.
A w głowie kołatało mu pytanie, ja też nim jestem? bo przecież kochał tatę.

Gdy wychodził, mama ciągle spała. Leżała na kanapie, w dżinsach i we wczorajszym swetrze – musiała zasnąć bez wieczornej kąpieli. Zazwyczaj, widywał ją rankiem w piżamie i w tych śmiesznych kudłatych kapciach. Najpierw budziła go, a potem przygotowywała śniadanie. Przez chwilę zastanawiał się czy teraz on powinien zbudzić mamę. Ostatecznie, minął ją na palcach i wyszedł do szkoły. Nie był w najlepszym nastroju. Spóźnił się na pierwszą lekcję za co dostał uwagę do dzienniczka.

cdn....




























 








pięknie byłoby powrócić do starożytnej tradycji, obdarowywania z okazji wiosny bliskich i dalszych pisankami. bez względu na wyznanie lub jego brak. w końcu, wiosna, zdarza się wszystkim. 


o zdjęciach 
mazaje jak wszechświat, galaktyki, wybuch supernowej, albo papier czerpany. wszyscy mieliśmy w takie esy floresy w podstawówce pakowywane zeszyty i książki..... jeszcze inaczej: zarodki, embriony, płody zanurzone w życiodajnej wodzie, kamienie na dnie i tak dalej.
jednym słowem przy okazji tradycji, ćwiczenia z wyobraźni.


na marginesie
jak się przyjrzeć jajku, przestaje dziwić, że przez wieki tak bardzo poruszało fantazję. tylko polskie słowo, jakieś śmieszne, bez polotu, zabawowe: jajo. jak brać coś co się jajo nazywa na serio?;) 


przy okazji  
NAJLEPSZE  ŻYCZENIA!




3.29.2013




cukiernik wiadomo kto to, a cukierniczka?

o zdjęciu
mufiny i czekoladowe trufle - robota potomkini.


3.16.2013

Pogromca Windy (cd)








Wieczorem, ni z tego ni z owego, zapytał ojca:
  • Znasz tato jakąś wiedźmę?
  • Mnóstwo. Każda kobieta, synu, to wiedźma – jego głos był na tyle znaczący, że chłopiec udał zrozumienie. Pomyślał o woźnej w szkole i o różnych nauczycielkach, o pani od KZ i o pani od religii.
Tak czy siak, bez względu na to co powiedział tato, obiecał sobie nigdy więcej nie spotkać Ewy. Powody były dwa:
  1. narażała go na spotkanie z wilkołakiem
  2. była córką najprawdziwszej wiedźmy.
I z pewnością dotrzymałby słowa, gdyby nie amulet. Wciąż nosił w kieszeni guzik, który dała mu tuż przed wejściem do windy. On, wiadomo, miał zdrowe nogi, mógł sobie biegać tam i z powrotem po schodach, ale ona, na tym wózku, bez amuletu, w konfrontacji z wilkołakiem nie miała szans!
Zdecydowanie, nie chciał mieć jakiejś pokręconej dziewczyny na sumieniu. Następnego dnia po szkole, postanowił ją odnaleźć.
Ryzyko było ogromne, natomiast rachunek prosty:
Na dwunastym piętrze, podobnie jak na trzynastym – dziesięć mieszkań.
Tylko w jednym mieszka Ewa.
W każdym innym może być wilkołak, albo nawet kilka wilkołaków, cała wilkołacza rodzina.
Niewykluczone, że wilkołaki zajmują wszystkie pozostałe dziewięć lokali.

  • Kurczę, kurczę, co tu zrobić.... – chłopiec myślał głośno.
Miał niewiele czasu. O siedemnastej miał być w domu i czekać na wizytę młodszej siostry mamy, wesołej blondynki z miłym uśmiechem. Tata dokądś wyjechał na dwa dni (dziwne, bo nie pożegnał się z nim, tylko zadzwonił z drogi). Mama jeszcze nie wróciła. Nic z tej nieobecności rodziców nie rozumiał, ale też nie zastanawiał się nad nią zbyt wiele. Zdecydowanie miał ważniejsze rzeczy na głowie. W końcu wymyślił. Napisał 10 kartek z informacją – dużymi, byczymi literami:

Szukam curki wiedźmy Ewy na wózku

Na każdej podpisał się: Pogromca Windy, żeby wiedziała o kogo chodzi.
Plan był doskonały: kładł kartkę na wycieraczce, naciskał dzwonek i uciekał. Ludzie otwierali drzwi, wystawiali głowy, rozglądali się. Niektórzy, w ogóle nie zauważali karteczek, inni komentowali głupie żarty, jeszcze inni dziwili się mieszka tu jakaś wiedźma Ewa? albo wiedźma na wózku? pogromca windy? chodzi o dozorcę? Domysłom nie było końca. Ktoś nawet zapukał do sąsiadów. Stali potem dwaj panowie w kapciach na klatce i debatowali: znów zepsuła się? Ale co pan mówi! pół godziny temu jechałem windą. Wracaliśmy z żoną z zakupów gdy stanęła...! Niektórzy, tego był pewien, wyglądali jak wilkołaki. Wreszcie jakaś kobieta dość głośno zareagowała na karteczkę:
  • Jestem wiedźmą? Ewaaa, czy ja jestem wiedźmą?!
 Chwilę potem, na klatce rozległo się znajome buczenie wózka elektrycznego. Po chwili ciszy (wózek najwyraźniej zatrzymał się), chłopiec usłyszał dyskretny szept:
  • Pogromco, jesteś tu?  
  • Jestem – Pogromca równie cicho odezwał się zza winkla. 
  • Pokażesz się? - spytała Ewa – mama chce cię poznać. Chłopiec przez chwilę zastanawiał się. W końcu jednak wyszedł z ukrycia. Na widok miny kobiety ręce wepchnął głęboko w kieszenie, uśmiechnął się najładniej jak potrafił i z jak najlepszymi intencjami powiedział: 
  • Niech się pani nie martwi. Tata mówi, że wszystkie kobiety są wiedźmami...
  • Ach tak..... - westchnęła mama Ewy. Była identycznie blada jak córka i jak ona pogodna. Przyjrzała mu się uważnie, po czym szepnęła – może coś w tym jest....
I nie zwracając uwagi na dzieci, weszła do mieszkania.
  • Umiesz bawić się lalkami? – spytała Ewa.
  • Nie bardzo – przyznał.
  • Szkoda – dziewczynka nie kryła rozczarowania. Więc chłopiec szybko zaczął wyjaśniać:
  • Szukałem cię, by oddać amulet. Tylko po to. Noooo zapomniałem wcześniej. Przepraszam, że naraziłem cię na niebezpieczeństwo.
  • Że co? - Ewa wyglądała na co najmniej zaskoczoną.
  • Noooo wilkołaki... - wydukał Pogromca
  • A tak, wilkołaki, zapomniałam. Dzięki, dzięki, przyda się – uśmiechnęła się.
Bardzo chciał spytać o wózek: Czy da się kółka wymienić na gąsienice? Dlaczego na nim Ewa siedzi? Czy od zawsze? Czy mu kiedyś pozwoli pojeździć na nim? Czy jest wygodny? I co z jej nogami jest nie tak? Ostatecznie jednak zapytał o zupełnie co innego:
  • Masz telefon?
Dziewczynka kiwnęła głową.
  • Jaki?
  • Stary, mamy.... – powoli zdjęła zawieszone na szyi etui z aparatem, chłopiec w międzyczasie wyjął Nokię z kieszeni – Gierki masz? – zapytał.  Na szczęście miała.    

cdn......