Wieczorem, ni z tego ni z
owego, zapytał ojca:
-
Znasz tato jakąś wiedźmę?
-
Mnóstwo. Każda kobieta,
synu, to wiedźma – jego głos był na tyle znaczący, że
chłopiec udał zrozumienie. Pomyślał o woźnej w szkole i o
różnych nauczycielkach, o pani od KZ i o pani od religii.
Tak czy siak, bez względu
na to co powiedział tato, obiecał sobie nigdy więcej nie spotkać
Ewy. Powody były dwa:
-
narażała go na spotkanie
z wilkołakiem
-
była córką
najprawdziwszej wiedźmy.
I z pewnością dotrzymałby
słowa, gdyby nie amulet. Wciąż nosił w kieszeni guzik, który
dała mu tuż przed wejściem do windy. On, wiadomo, miał zdrowe
nogi, mógł sobie biegać tam i z powrotem po schodach, ale ona, na
tym wózku, bez amuletu, w konfrontacji z wilkołakiem nie miała
szans!
Zdecydowanie, nie chciał
mieć jakiejś pokręconej dziewczyny na sumieniu. Następnego dnia
po szkole, postanowił ją odnaleźć.
Ryzyko było ogromne,
natomiast rachunek prosty:
Na
dwunastym piętrze, podobnie jak na trzynastym – dziesięć
mieszkań.
Tylko w jednym mieszka
Ewa.
W każdym innym może
być wilkołak, albo nawet kilka wilkołaków, cała wilkołacza
rodzina.
Niewykluczone, że
wilkołaki zajmują wszystkie pozostałe dziewięć lokali.
-
Kurczę, kurczę, co tu
zrobić.... – chłopiec myślał głośno.
Miał niewiele czasu. O
siedemnastej miał być w domu i czekać na wizytę młodszej siostry
mamy, wesołej blondynki z miłym uśmiechem. Tata dokądś wyjechał
na dwa dni (dziwne, bo nie pożegnał się z nim, tylko zadzwonił z
drogi). Mama jeszcze nie wróciła. Nic z tej nieobecności rodziców
nie rozumiał, ale też nie zastanawiał się nad nią zbyt wiele.
Zdecydowanie miał ważniejsze rzeczy na głowie. W końcu wymyślił.
Napisał 10 kartek z informacją – dużymi, byczymi literami:
Szukam curki wiedźmy
Ewy na wózku
Na
każdej podpisał się: Pogromca Windy,
żeby wiedziała o kogo chodzi.
Plan
był doskonały: kładł kartkę na wycieraczce, naciskał dzwonek i
uciekał. Ludzie otwierali drzwi, wystawiali głowy, rozglądali się.
Niektórzy, w ogóle nie zauważali karteczek, inni komentowali
głupie żarty, jeszcze
inni dziwili się mieszka tu jakaś wiedźma Ewa? albo
wiedźma na wózku? pogromca windy? chodzi o dozorcę?
Domysłom nie było końca. Ktoś nawet zapukał do sąsiadów. Stali
potem dwaj panowie w kapciach na klatce i debatowali: znów
zepsuła się? Ale co pan mówi! pół godziny temu jechałem windą.
Wracaliśmy z żoną z zakupów gdy stanęła...! Niektórzy,
tego był pewien, wyglądali jak wilkołaki. Wreszcie jakaś kobieta
dość głośno zareagowała na karteczkę:
-
Jestem wiedźmą? Ewaaa,
czy ja jestem wiedźmą?!
Chwilę potem, na klatce
rozległo się znajome buczenie wózka elektrycznego. Po chwili ciszy
(wózek najwyraźniej zatrzymał się), chłopiec usłyszał
dyskretny szept:
- Pogromco, jesteś tu?
- Jestem – Pogromca równie cicho odezwał się zza winkla.
- Pokażesz się? - spytała Ewa – mama chce cię poznać. Chłopiec przez chwilę zastanawiał się. W końcu jednak wyszedł z ukrycia. Na widok miny kobiety ręce wepchnął głęboko w kieszenie, uśmiechnął się najładniej jak potrafił i z jak najlepszymi intencjami powiedział:
-
Niech się pani nie martwi.
Tata mówi, że wszystkie kobiety są wiedźmami...
-
Ach tak..... - westchnęła
mama Ewy. Była identycznie blada jak córka i jak ona pogodna.
Przyjrzała mu się uważnie, po czym szepnęła – może coś w
tym jest....
I nie zwracając uwagi na
dzieci, weszła do mieszkania.
-
Umiesz bawić się lalkami?
– spytała Ewa.
-
Nie bardzo – przyznał.
-
Szkoda – dziewczynka nie
kryła rozczarowania. Więc chłopiec szybko zaczął wyjaśniać:
-
Szukałem cię, by oddać
amulet. Tylko po to. Noooo zapomniałem wcześniej. Przepraszam, że
naraziłem cię na niebezpieczeństwo.
-
Że co? - Ewa wyglądała
na co najmniej zaskoczoną.
-
Noooo wilkołaki... -
wydukał Pogromca
-
A tak, wilkołaki,
zapomniałam. Dzięki, dzięki, przyda się – uśmiechnęła się.
Bardzo
chciał spytać o wózek: Czy da się kółka wymienić na
gąsienice? Dlaczego na nim Ewa siedzi? Czy od zawsze? Czy mu kiedyś
pozwoli pojeździć na nim? Czy jest wygodny? I co z jej nogami jest
nie tak? Ostatecznie jednak
zapytał o zupełnie co innego:
-
Masz telefon?
Dziewczynka kiwnęła głową.
-
Jaki?
-
Stary, mamy.... – powoli
zdjęła zawieszone na szyi etui z aparatem, chłopiec w
międzyczasie wyjął Nokię z kieszeni – Gierki masz? –
zapytał. Na szczęście miała.
cdn......
Czekam na ciąg dalszy :)
OdpowiedzUsuńdziękuję bardzo!
Usuń