8.11.2010


z pojęć własnych
turyzm – romantyczna wersja włóczęgostwa, niemniej nie obarczona skrajnym ubóstwem, zaburzeniami psychicznymi czy też silnym konfliktem rodzinnym. w sensie psychicznym składa się na nie uczucie zaskoczenia, zdziwienia typowego dla widzenia antropologicznego i otwarcie na poznanie wszelkiej odmienności, pragnienie zrozumienia jej. w turyźmie nie chodzi o cel drogi, on nie istnieje, ale o samo doświadczanie.

na marginesie
te wszystkie metafory życia jako podróży, w zeświecczonym świecie (choć świat nie jest jednorodny) dezaktualizują się chyba. wszakże, podróż zawsze jest skądś dokądś. skoro raju nie ma, nie ma też celu podróży. i co nam zostaje? życie jako (romantyczna lub nie) włóczęga?.
co tu dużo mówić, nie brzmi to za dobrze.

2 komentarze: