3.22.2011







chyba już zawsze będzie mi imponować Julia M. Cameron, która dla pasji robienia zdjęć zamieniła kurnik na studio, a spiżarnię na ciemnię. Brytyjka, żyła w epoce wiktoriańskiej, więc nic dziwnego, że na każdym zdjęciu ma umartwiony, wręcz męczeński wyraz twarzy. na 48 urodziny dostała aparat fotograficzny od jedynej z sześciorga dzieci córki, z dedykacją: mamo, spróbuj fotografii, może zabawi Cię to w Twojej samotności.. pomysł był oryginalny a aparat spory i ciężki, wywoływane zdjęć okazało się ciężką fizyczną robotą, ale poniosło ją na całego, po roku była już znaną w środowisku portrecistką. I longed to arrest all the beauty that came before me and at length the longing has been satisfied – pisała szczerze i fatalnie, z niestrawną dziś manierą. o jej dziennikach prawie nikt już nie pamięta, o fotografiach ciągle ktoś gdzieś wspomina. to dzięki Cameron wiadomo jak piękną kobietą była jej daleka krewna Virginia Woolf. obie uwalniały kobiety z konwenansów, Julia rozpuszczając im włosy do zdjęć, Virginia pisząc o kulturowej i psychicznej androgynii.

na marginesie (androgynii)
lubię surową, spokojną i poważną twarz Julii Cameron – w pewnym wieku, nieupudrowane i nieumalowane twarze kobiece stają się zdumiewająco podobne do twarzy męskich.

na zdjęciach: Karolina, Zebra, fotografka.

4 komentarze:

  1. dziekuje w imieniu swoim, Karolina zapewne podziekuje Ci osobiscie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Karolina to myśli o ciemni w kurniku.. :) A w weryfikacji obrazkowej trafiło mi się piękne słowo "pipli"

    OdpowiedzUsuń
  3. mnie juz nie stac na dlugie samotne siedzenie w ciemni, wolalabym kurnik;)

    OdpowiedzUsuń