6.02.2010





to co na fotografiach, działo się po przedstawieniu. dziecięca publiczność zaanektowała scenę. przy okazji podarto do reszty rekwizyty (szary papier i tuby, tunele z grubej folii), poprzewracano nieliczny sprzęt trochę pokrzyczano, jak w trakcie rewolucji. i właściwie nie jest to głupie skojarzenie. w każdej rewolucji chodzi o to, by posiąść w sposób absolutny, zdobyć, wykorzystać i skolonizować. stąd jej przypadkowe okrucieństwo.
bezsprzecznie, fotografowanym dzieciom, udało się na chwilę zawładnąć sceną. żeby nie było wątpliwości, nikt nie ucierpiał.

2 komentarze:

  1. bardzo sympatyczna seria zdjęć :-)
    no tak, nadmiar dziecięcej i jeszcze niczym nie skażonej energii skutkuje przypadkowym zniszczeniem czegoś, na szczęście nie kogoś.

    OdpowiedzUsuń
  2. tłum, niewazne stary czy bardzo młody, bywa niebezpieczny...

    OdpowiedzUsuń