fenomen fotografii ślubnej.
już od dawna, nie chodzi o upamiętnienie zdarzenia, ale o. no właśnie, o co w tym chodzi?
może, wychodząc naprzeciw potrzebom społecznym, prócz fotografii ślubnej należy uprawiać
fotografię rozwodową?
na przykład: rozwód w estetyce serialowej albo rozwód przy zachodzi słońca i tym podobne. brzmi chyba nieźle, a jeszcze lepiej by wyglądało.
...a może chodzi o "kreowanie" własnego szczęścia, "ubajkowienie" własnego życia. Może wyjaśnieniem jest to, że tak wiele z tego co nas otacza nie chce "być" lecz chce tylko "poudawać". ... a może zupełnie z innego powodu ;))
OdpowiedzUsuńChwilka, bardzo lubię podglądać Twojego bloga
tak, można to i tak tłumaczyć:)ale moja ulubiona interpretacja to ta że niegdyś film naśladował życie, a dziś "życie" naśladuje film:)
OdpowiedzUsuńdziękuję Ewa, podglądaj śmiało! z równą przyjemnością zaglądam na Twój blog :)