5.02.2012



kto wie, może ktoś kiedyś stworzy taki typ terapii indywidualnej lub grupowej, jednocześnie sztuką i słowem. rozwiesi oferty: tropem niegdysiejszych kobiet, proponujemy terapeutyczne pogawędki przy pieczeniu ciasteczek, lepieniu kubków, robieniu witraży lub wspólnym szydełkowaniu lub szyciu patchworków, a raz do roku artystycznym malowaniu pisanek. zaraz ktoś będzie przekonywać, że powolna, precyzyjna praca, układa słowa w powolne zdania, porządkuje chaotyczny strumień (nie)świadomości i takie tam. zaraz znajdą się badania potwierdzające skuteczność nowej metody, a jako efekt uboczny, rozplewią się artyści.

pomyślałam o tym wszystkim - pół żartem, pół serio - po wspólnym późnowieczornym ładowaniu ceramiki do pieca. słowa ciągnęły się jak guma do żucia, naczynka przytulały w czeluściach pieca (gary Ia poniżej Ib). chyba obie ziewałysmy ze zmęczenia. a potem, niespodziewanie przyśniłyśmy się sobie nawzajem. więc, siła wydarzenia musiała być spora, skoro jawę ze snem splątała.

o zdjęciach
w drodze do pieca

3 komentarze: