6.30.2010
fenomen fotografii ślubnej.
już od dawna, nie chodzi o upamiętnienie zdarzenia, ale o. no właśnie, o co w tym chodzi?
może, wychodząc naprzeciw potrzebom społecznym, prócz fotografii ślubnej należy uprawiać fotografię rozwodową?
na przykład: rozwód w estetyce serialowej albo rozwód przy zachodzi słońca i tym podobne. brzmi chyba nieźle, a jeszcze lepiej by wyglądało.
6.28.2010
6.26.2010
od kilku dni korci mnie, by zapytać – czy ktoś pokusił się o podobne badania: jak się ma płeć do Nauki? jaki procent kobiet jest wśród naukowców? które z dziedzin preferują? w humanistyce, jakie zagadnienia poruszają? albo które ze strategii badawczych wykorzystują? czy istnieje jakakolwiek prawidłowość? czy płeć determinuje, czy wręcz przeciwnie, istnieje jakiś bezpłciowy człowiek nauki? a jeśli jest tak jak jest, czy to kwestia dobrowolnych wyborów? ukrytych barier? losu?
na zdjęciu: z dala od nauki i Nauki – wakacje.
6.25.2010
6.24.2010
na zdjęciu zabawa w złamaną rękę (nie wiem czy to dobrze widać). podobnie jak zabawa w głuchego, ślepego, bez nóg, bez rąk czy w wariata (mimo całej wulgarności tych określeń) należy do tego typu zabaw, które dorosłych irytują, a które posiadają głęboki sens. zawsze chodzi o doświadczanie siebie i otaczającej rzeczywistości na różne, najdziwniejsze sposoby, na przyjęcie każdej z możliwości.
oczywiście złamana ręka dość szbko zaczyna być sprawna, niemalże niezauważalnie - jak to w zabawie.
Nietzsche ogłosił śmierć Boga, Foucault śmierć podmiotu, Fukuyama koniec historii, Lyotard koniec Wielkich Narracji, no i wreszcie – kto z nas nie słyszał o końcu sztuki? ale najgorsze są te nazwy, postmodernizm, ponowoczesność i wszystkie inne po. jakby współcześni cierpieli na brak nadziei – ale to nic nowego, nawiązując do Steinera, kolejny zgrabnie wpleciony w tekst cytat, kolejne powtórzenie, bo nikt nie mówi już własnymi słowami.
na zdjęciach: odczarowywanie wózka inwalidzkiego i próba zrozumienia sytuacji Innego.
gdyby nie dziecko, szłoby nam gorzej. nieobarczone lękiem, katastroficzną wizją, tą całą straszną symboliką było nam szalenie pomocne.
jak to się ma do tego co zostało napisane wcześniej? prawie nijak.
6.23.2010
6.19.2010
to, działo się w trakcie performansu i tuż po. chodziło w nim o rzeczy ważne i poważne, o stosunki polsko-niemieckie, niełatwe, nacechowane i ostrożne. kto by pomyślał, patrząc na te zdjęcia? wszystko, dzięki niewinnym paparazzim na szpilkach. swą obecnością zmieniły wymowę widowiska, stały się jego częścią, zainspirowały niejedną/niejednego. przypomniały o nieprzewidywalności życia, o trudzie wszelkiego dialogu, nie tylko polsko-niemieckiego, ale też tego między artystą a odbiorcą.
6.16.2010
6.15.2010
z archiwum pojęć zaniedbanych
szkoła - matryca przygotowująca do życia w hierarchicznym świecie, w sytuacjach anonimowości, niesprawiedliwości i bezwzględnego posłuszeństwa, uczy milczenia wobec bezsensu oraz mówienia tego, czego wymagają rytuały (McLaren)
a jednak system ten na naszych oczach powoli pęka, jest w nim coraz więcej szczelin, jawnej (nie jak niegdyś ukrytej) agresji, zdaniem niektórych wkrada się chaos. jednych to cieszy, większość przeraża, zupełnie niepotrzebnie.
6.13.2010
a jednak fotografia nigdy nie była większym wyzwaniem. właśnie dlatego, że tak łatwo dziś zrobić zdjęcie ładne, poprawne, przyjemne dla oka, nawet wzruszające. takie które zginie w tłumie zdjęć równie ładnych, poprawnych i przyjemnych, zrobionych bez większego wysiłku.
na fotografii, Aga. nie uciekniesz przed jej wzrokiem (chociaż tyle).
6.12.2010
6.10.2010
6.08.2010
wczoraj tędy szliśmy. na przełaj, pod górkę, depcząc przyrodę. (termin szkolny nie domowy)
idąc, rozmawialiśmy o butach na wysokich obcasach. to znaczy Iga mówiła, ja słuchałam, Miłosz, zagłuszał. ale i tak wpadło mi w ucho ty jesteś jakaś dziwna. jak to? teraz? kiedy wreszcie przywykłam do siebie? przestałam narzekać, że nie jestem inna? zaakceptowałam? coś takiego? od własnego dziecka?
6.07.2010
6.05.2010
pierwsza w tym roku kąpiel w Bałtyku. dla psa oraz dla niektórych dzieci, woda okazała się doskonała.
po wielu utarczkach o "kurteczki", "czapeczki", "katarki", itp., pojęłam (choć graniczyło to z cudem), że percepcja moich dzieci jest zupełnie inna niż moja. ale zanim to się stało, ciężkie życie ze mną mieli.
6.02.2010
wczoraj był dzień dziecka. mniej więcej tak go świętowano w naszej szkole.
ciekawe czy ktoś już robił podobne badania porównawcze: w jaki sposób w rożnych częściach świata obchodzony jest dzień dziecka? i czy w ogóle?, jak radzą sobie z tym dniem wielokulturowe środowiska? można byłoby się sporo nowego dowiedzieć o roli dziecka w różnych społecznościach, oczekiwaniach wobec nich i wymaganiach, także tych wobec rodziców, nauczycieli, wychowawców. może ktoś, dzięki temu, wyrwałby nas wreszcie z tego konsumpcyjnego szaleństwa.
to co na fotografiach, działo się po przedstawieniu. dziecięca publiczność zaanektowała scenę. przy okazji podarto do reszty rekwizyty (szary papier i tuby, tunele z grubej folii), poprzewracano nieliczny sprzęt trochę pokrzyczano, jak w trakcie rewolucji. i właściwie nie jest to głupie skojarzenie. w każdej rewolucji chodzi o to, by posiąść w sposób absolutny, zdobyć, wykorzystać i skolonizować. stąd jej przypadkowe okrucieństwo.
bezsprzecznie, fotografowanym dzieciom, udało się na chwilę zawładnąć sceną. żeby nie było wątpliwości, nikt nie ucierpiał.
Subskrybuj:
Posty (Atom)