5.25.2010


zdjęcia z niedzielnej wyprawy w Nieznane. dokąd doszli – nie wiem. mam jednak tę pewność, że niezbyt daleko. wracali mniej więcej co 20 minut, do punktu bazowego: do mnie siedzącej przy rowerach. wcześniej jednogłośnie zaproponowali, bym została popilnować ich. wnioski są dwa:
pierwszy, dość oczywisty: w oczach dzieci nie jestem partnerką do zabawy.
drugi: dzieciom wbrew potocznym opiniom: nie należy odmawiać odpowiedzialności (wyraźnie zadbały o bezpieczeństwo rowerów).
podobno doszli do wciągających bagien, podobno zgubili się w gęstym lesie, podobno było tam pięknie i strasznie i wcale się nie bali.
nie we wszystko należy wierzyć. emocje podrasowały rzeczywistość – ekscytacja połączona z głęboko skrywanym strachem wyolbrzymiła sytuację. stąd wniosek kolejny: dzieci przeżywają świat nad wyraz emocjonalnie. nadają światu własnych znaczeń. nie należy ich lekceważyć, korygować na siłę, same ulegną zmianie pod wpływem kolejnych doświadczeń.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz