2.15.2013





z serii
z czeluści twardego dysku

Pewnej kobiecie, niezależnej i uczciwej w myśleniu, zostało już niewiele życia. Powody były dwa.
1. starość (proces obumierania oraz atrofii komórek zaczął się już dobre kilkadziesiąt lat temu i z powodzeniem trwał nadal)
2. nowotwór (tego chyba wyjaśniać nie trzeba). 
O dziwo, oba znosiła niemalże bezboleśnie. Nadal intensywnie pracowała, może nawet intensywniej niż kiedykolwiek wcześniej. Nawiasem mówiąc, cierpiała na bezsenność.
Studenci i studentki oglądali się za nią, gdy dreptała korytarzami uniwersytetu. Sama w sobie stanowiła widok niezwykły. Chude, piegowate dłonie, mocny nos, skóra niczym bibułka, delikatna i pomarszczona, płeć niejednoznaczna. Równie dobrze mogła uchodzić za sędziwą kobietę jak i takiego mężczyznę. Patrząc na nią jedynie starość wydawała się czymś oczywistym, bardziej przypominała sępa siedzącego na gałęzi niż człowieka. Wzbudzała czułość. Wzbudzała respekt. Zwykła mawiać z katedry, przy mnie Bóg ze świętych obrazów, wydaje się młodzieniaszkiem. Widzieliście kiedyś Państwo starca z tak bujną czupryną?..... No właśnie. Patrząc z perspektywy XXI wieku, „Stary Bóg” w większości przykładów ikonografii chrześcijańskiej, nie jest żadnym starcem, lecz mężczyzną w sile wieku i dalej ciągnęła wykład.
Tym razem zaczęła jednak zupełnie inaczej: Szanowni Państwo, macie przed sobą starą kobietę, łysą i do tego dość zakłopotaną. Jak Wam wiadomo będąc osobą w pełni władzy sił umysłowych, posiadając długoletnie doświadczenie badaczki, a przede wszystkim ufając Metodzie, przedmiotem namysłu uczyniłam własne umieranie. 
Jednym z aspektów umierania jest powolna agonia przerażonego umysłu, zawsze. Mamy na to niezbite dowody. Przejawami takiego stanu ducha, prócz wielu różnych, mogą być halucynacje popularnie zwane omamami. Pozwolę sobie pominąć klasyfikację tych zaburzeń, gdyż jest ona Państwu doskonale znana. Wyznam za to, że od kilku tygodni doświadczam ich, dodam, że jest to sytuacja niełatwa z perspektywy naukowca, brzemienna w określone skutki. Bowiem, po pierwsze należy poddać w wątpliwość każde wypowiedziane przeze mnie słowo w ostatnim czasie, również to co teraz mówię, po drugie należy z odpowiednią uwagą przyjrzeć się treści owych omamów, skoro stanowią one istotny element procesu umierania. Pozwólcie, że realizację pierwszego punktu pozostawię Państwu, natomiast zajmę się punktem drugim. Otóż, treść moich halucynacji oscyluje wokół milczącego dialogu ze wszelkim stworzeniem, żywym i martwym. Nieoczekiwanie dla mnie samej został postawiony znak równości między kotem i człowiekiem, zmarłym mężem i żyjącą lekarką, dorosłym i dzieckiem. To jedynie nieliczne przykłady, które przytaczam by ułatwić Państwu zrozumienie (o ile jest ono możliwe biorąc pod uwagę toporną materię języka). W ogólnym zarysie jest to stan pierwotny, czysty i euforyczny zarazem, bardzo miękki. Po części opisują go biel i pełnia. Stan bezwzględnie pożądany, jakościowo idealny – rozumieć wszelkie żywe i martwe istoty oraz być przez nie rozumianym. Stan realny w momencie halucynacji lub totalnej niekończącej się ciszy.....
Mówiła spokojnie i lekko, bez emocji oraz strachu o własną opinię, zupełnie szczerze. Kolejno wzbudzała uśmiech, przerażenie, niechęć i fascynację, zupełny mętlik. Niektórzy poczuli się zażenowani, kilka osób opuściło salę wykładową zanim skończyła, ci najodważniejsi zostali. Podobno uwiodła ich estetyka wypowiedzi, ktoś rzekomo przysnął. 

Może to bez znaczenia, lecz kilka miesięcy później gazety odnotowały dość niezwykły fakt – powstanie nowej religii, kultu Matki Śmierci. Jego wyznawcy zawzięcie milczeli, zatem zrozumienie istoty nowej wiary było niezwykle utrudnione, o ile w ogóle możliwe.


przy okazji
z wieczornych przegadanych 
Leon (7 lat):  a pani Ewie umarła mama. 
Miłosz (8,5):  gdzie umarła? 
L: w szpitalu, ze starości. a wiesz jak długo nie było jej potem w szkole!?
M: bo smutno jej było. mnie by było... nie chciałbym stracić mamy. płakałbym i czuwał przy jej grobie cały czas. 
Ja: to bym Ci się przyśniła i  powiedziała "już, jazda bawić się!"  
śmiech 
Ja: tak tak, śniłabym Ci się każdej nocy, żebyś nie sterczał przy tym grobie!
śmiech 
M: chciałbym, żebyś mi się śniła............

bo, w gruncie rzeczy, długo chodzi o jedno, zapewnienie, że nawet śmierć nas nie rozłączy.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz