zadziwiające jak bardzo ~M
swoim komentarzem (poniżej) wstrzelił się w
zagadnienie, o którym akurat myślałam fotografując to niesamowite
yoga stado.
mam nadzieję, że to zbieg okoliczności, a nie moja namolna sugestia
na zdjęciach
nie zajęcia z opieki
nad dziećmi, ale yoga dla mam w towarzystwie szkrabów.
Nie jestem pewny co widzę, ale przyszło mi do głowy, że zadziwiające jest, iż dzisiaj wiele ludzi musi uczyć się zajmowania swoimi dziećmi.
OdpowiedzUsuńwcale nie zadziwiające, choć tragiczne.
OdpowiedzUsuńz tym się przecież nie rodzi (a jeśli rodzi, to jak u zwierząt na poziomie chowu nie opieki), więc jak wszystkiego innego, opiekowania trzeba się nauczyć.
kiedyś uczono się jej spontanicznie, uczestnicząc w wychowaniu młodszego rodzeństwa i w grupach podwórkowych (niejednolitych wiekowo). dziś drobiazgowo separuje się dzieci i dorosłych, dźwiga spuściznę kultu „naukowej” oceny tradycji czyli, jej nie tak dawną krytykę.
dlatego mówi się o wykorzenieniu człowieka z kontekstów lokalnych, wrzuceniu w różne systemy eksperckie, które uczyniły z macierzyństwa pole wpływów i rywalizacji.
w trakcie zajęć usłyszałam jak jedna kobieta uspokajała drugą : czytałam że dziecko do czwartego roku życia coś tam coś tam. 50 lat temu żadna kobieta nie powiedziałaby czegoś takiego. macierzyństwa i jaka powinna być matka uczą politycy, księża, autorzy poradników, kolorowe czasopisma (o roli ojca mówi się tyle o ile).
można by długo na ten temat........
Czytałaś "W ciągu kontinuum"?
Usuńa, czyli pytanie było postawione z perspektywy pewnej koncepcji.. wszystko jasne. rodzicielstwo bliskości, instynkt, intuicja...
Usuńtak, znam, zajmuję się badaniem poradników, tego jaką ideologię dzieciństwa i wychowania sprzedają.
To nie było pytanie w sumie ;)
UsuńTak mi do głowy przyszło, pół-żartem i mniej poważnie raczej. Kiedyś przeczytałem tekst: "współczesna kobieta musi się uczyć wychowania własnych dzieci z książki napisanej przez obcego faceta". Tekst ten dotyczył książki Spocka ;)
Osobiście czytałem połowę "W ciągu kontinuum", nie postrzegam tej książki jako poradnika a raczej jako ciekawy zbiór obserwacji jakie poczyniła autorka pochodząca z dumnej kultury zachodu wśród ludzi, którzy reprezentowali zupełnie odmienny styl bycia.
Jednakże, mam wrażenie, że jednak każdy z nas rodzi się raczej z instynktem do wychowania a do tego zawsze powtarzam, że dziecko ma instrukcję obsługi i tylko trzeba z uwagą obserwować, aby nauczyć się ją czytać.
Książki są fajne, ale traktowanie ich jak wyroczni już nie... więcej chyba z tego szkody niż pożytku. Sam nierzadko obserwuję młodych rodziców, którzy ślepo wierząc jednej, drugiej, czy dziesiątej książce kompletnie nie widzą swojego dziecka a jedynie obcego człowieka, którego trzeba formować jak plastelinę... tylko zapominają, że plastelinę najpierw należy ogrzać.
bardzo ciekawe rzeczy piszesz. mogę je wykorzystać?
UsuńPewnie, może coś pozytywnego z tego powstanie dla kogoś.
Usuńmożnaby , chyba nawet takie zdjęcie ze swojego podwórka widziałem z siostrą, bratem wózkiem, dzieciakami sąsiadów a w wózku ja, brak dorosłych na zdjęciu , zdjęce nie pozowane
OdpowiedzUsuńjak ja lubię te Twoje reminescencje czasów dzieciństwa!
UsuńZdjęcia dzieci w czarno-bieli są depresyjne :/
OdpowiedzUsuń