6.11.2012















bardzo lubię tą teorię, która każe spojrzeć na uprawianie fotografii przez pryzmat zen - stanu umysłu, w którym następuje chwilowe, głębokie zjednoczenie z fotografowaną rzeczywistością, zupełnie zapomnienie się, mimowolne zlanie granic. towarzyszy mu zawsze zachwyt, świadomość kruchości i ulotności życia, przemijania i ruchu. cokolwiek by o nim mówić, jest subtelną afirmacją życia.


o zdjeciach
jak w japońskim teatrze cieni.

2 komentarze: