padało cały dzień. to tu, to tam szukały schronienia. pod liśćmi kokornaku, w kaloszach Miłosza
po starszej siostrze, zupełnie niechłopięcych a ulubionych.
podobno doszły do ogrodu sąsiadów, ktoś też je widział na środku chodnika. teraz, coś tam szepczą, chichoczą w mojej kieszeni, po swojemu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz