3.31.2011






zdjęcia zrobione przy okazji wyprawy do Trzykropki po glinę. już dawno miałam je wrzucić, ale jakoś brakowało mi do nich słów, prócz tych wszystkich co rusz, to tu, to tam słyszanopowtarzanych: i jak to? jak to teraz będzie? w Trzykropce? bez Sylwii... ?

jednym słowem, exodus trwa...

3.28.2011





zdjęcia (niestety podłej jakości) z serii krasnale istnieją.
pierwszy raz spotkałam takie dziecko, jak z ikon średniowiecznych, po prostu mały dorosły. to tu, to tam, idealnie wtapiał się w tło, tak bardzo, że możnaby zrobić konkurs: zgadnij gdzie na obrazku jest dziecko? robił wrażenie takiego, który żyje gdzieś obok, w jakiejś równoległej mentalnej czasoprzestrzeni, wśród własnych spraw, potrzeb i fascynacji. nie narzucał się z nimi, nikogo nie grał, z nikim nie pogrywał. bawił się spokojnie tym co do zabawy było, niczego więcej nie chciał, o nic nie prosił, o czasu do czasu informował: chcę siusiu albo chcę mleko, tylko Suce nie wierzył, omijał ją szerokim łukiem, patrzył na nią nieufnie. Jednak Vievien (nie wiem jak się pisze skomplikowane imię Suki) najwyraźniej miała go w nosie.




3.26.2011




znowu trochę z przeczytanych o Japonii.podobno, funkcjonuje tam zjawisko mamy edukacyjnej (kyoiku mama). jej najbardziej drastycznym przykładem była kobieta, która zabiła początkującą skrzypaczkę, ponieważ dziewczynka rzępoląc przeszkadzała jej synowi skoncentrować się na nauce. chłopak przygotowywał się do egzaminów. zapewne nie jego pierwszych, bo w Japonii towarzyszą one dzieciom od przedszkola. niepisanym zadaniem matek jest pomóc potomkowi przygotować się do nich, nawet gdyby trzeba było poruszyć niebo i ziemię.
nic dziwnego zatem, że mamy (edukacyjne) stały się popularnym elementem treści mang, w których początkowo słodkie ostatecznie zmieniają się w potwory dręczące - najczęściej - synów.

w Polsce mamy do czynienia z łagodniejszą wersją mam edukacyjnych, kobiet ambitnych, które z najróżniejszych powodów (także szklanego sufitu) realizują się przez dzieci. to taka nowoczesna wersja matki Polki, która postawiła nie na ilość dzieci a na ich jakość. czyta, dokształca się, wozi dziecko na dodatkowe zajęcia, załatwia korepetycje, zabiega o najlepszych nauczycieli, odprowadza na egzaminy a gdy staje się mamą studenta, niekiedy dzwoni do wykładowców z prestensjami. matka adwokatka, matka orędowniczka, silna, mocna, kontrolująca.


o zdjęciach:
rozgrywka była tak emocjonująca, że nikt nie zwrócił uwagi na Psa. podszedł, obwąchał figury i legł pod stolikiem. dopiero pod koniec meczu zorientowano się, że matko, zginęła biała wieża!. jej szczątki zanleziono w mordzie Psa. wynik spotkania anulowano, dzięki czemu obyło się bez wrzasków i płaczu przegranego zawodnika.

3.25.2011





podobno, w dawnej Japonii śnieg nazywano kwiatami zimowymi i podziwiano go. kultywowano w ten sposób, o wiele mocniej niż dziś Przemijanie. w ikebanie chodzi nie o ekspozycję piękna ale o zachwyt nad tym co zwykłe, proste i ulotne. to cała filozofia, coś więcej niż estetyka. zatem nic dziwnego, że ikebanę studiuje się na uniwersytetach.

o zdjęciach
zrobione po dwóch godzinach medytacji przy kole. to pewnie dlatego, intensywna czerwień róż aż kłuła w oczy. w zestawieniu z (prawie) bielą otoczenia i delikatną postacią Agu wydawała się być jakimś nadmiarem - mocna, nachalna, fascynująca.

z porannych rozmów
Iga: bedzie koncert Kultu.....
ja: idziemy....?
Miłosz: a będzie śpiewał ten stary pan.....?

o zdjęciu, z serii podejrzane, wczoraj, późnym popołudniem, ulica Kaszubska. co prawda, nie o niej śpiewał Kazik moja ulica murem podzielona...... zza zasłony obserwuję obie strony (Kult, Arahja, 1988), ale pasuje idealnie. mimo, że pieśń pierwotnie dotyczyła muru berlińskiego, wciąż sprawdza się na polskim podwórku (dosłownie i metaforycznie).

na marginesie
to powinien być wtedy (w 88) wielki europejski przebój....

arahia (arahja), jeśli wierzyć netowi to inaczej mur. strasznie trudno znaleźć znaczenie tego słowa (nie tylko w sieci).

3.24.2011





z pojęć własnych
technika wąchania tekstu - polega na przeczytaniu kilku zdań początkowych, kilku ze środka artykułu i jego zakończenie. pozwala zorientować się, z jakiej maści tekstem ma się do czynienia. umożliwia zaoszczędzienie czasu i ochronę zszarganów nerwów.
technika szczególnie zalecana w przypadku materiałów publicystycznych i naukowych (z zakresu dyscyplin humanistycznych).

zastrzeżenie:
zbytnie manifestowanie znajomości tekstu jedynie powąchanego, może grozić conajmniej ośmieszeniem.

na zdjęciach, dla odmiany, wąchanie (i nie tylko) Gościa.
wyjątkowo, post bez zdjęć i bez nadmiernego pitolenia, za to z odsyłaczem do strony mądrej, empatycznej i zdolnej fotografki oraz zadbanej kobiety (bo podobno kobiety dzielą się na zadbane lub nie, a nie jak zwykło się sądzić na piękne i brzydkie)

jednym słowem być jak.... Darcy Padilla

http://www.darcypadilla.com/

3.23.2011


podobno najpiękniej starzeją się Japonki, bez rozpaczy, dyskretnie. ciało nie stanowi dla nich wizytówki, mają do niego stosunek pragmatyczny. podobno, podział na coś dla ducha coś dla ciała w ogóle tam nie istnieje. dlatego, mogą wierzyć, że w kąpieli rozprostowuje się dusza.

to zaskakujące jak ludzkie ciała kurczą się z wiekiem, cichutko maleją, zapadają w sobie. niektóre z nich, kiedyś imponujacych rozmiarów stają się drobne i pomarszczone, rozczulają jak dopiero co narodzone dzieci.

no proszę, a miałam nie pisać o dzieciach.

na fotografii modyfikowany tulipan, o trudnej fioletowawej barwie. nie gubi płatków, trzyma się długo, mocno, sprężyście, na starość zwija do środka, usycha.

3.22.2011







chyba już zawsze będzie mi imponować Julia M. Cameron, która dla pasji robienia zdjęć zamieniła kurnik na studio, a spiżarnię na ciemnię. Brytyjka, żyła w epoce wiktoriańskiej, więc nic dziwnego, że na każdym zdjęciu ma umartwiony, wręcz męczeński wyraz twarzy. na 48 urodziny dostała aparat fotograficzny od jedynej z sześciorga dzieci córki, z dedykacją: mamo, spróbuj fotografii, może zabawi Cię to w Twojej samotności.. pomysł był oryginalny a aparat spory i ciężki, wywoływane zdjęć okazało się ciężką fizyczną robotą, ale poniosło ją na całego, po roku była już znaną w środowisku portrecistką. I longed to arrest all the beauty that came before me and at length the longing has been satisfied – pisała szczerze i fatalnie, z niestrawną dziś manierą. o jej dziennikach prawie nikt już nie pamięta, o fotografiach ciągle ktoś gdzieś wspomina. to dzięki Cameron wiadomo jak piękną kobietą była jej daleka krewna Virginia Woolf. obie uwalniały kobiety z konwenansów, Julia rozpuszczając im włosy do zdjęć, Virginia pisząc o kulturowej i psychicznej androgynii.

na marginesie (androgynii)
lubię surową, spokojną i poważną twarz Julii Cameron – w pewnym wieku, nieupudrowane i nieumalowane twarze kobiece stają się zdumiewająco podobne do twarzy męskich.

na zdjęciach: Karolina, Zebra, fotografka.

3.21.2011



chłopackie sprawy

z podsłuchanych dziś:
- Leon, a wiesz, że umiem na rowerze skręcać bez trzymanki? chcesz zobaczyć?
- nie.

to chyba nazywa się, uratować życie przyjaciela.

- chłopaki, chodźcie na obiad!
wygrzebując się ze sterty Lego:
- no dobra, spierdalamy stąd.
z kolei to, to metodą prób i błędów użycie nowego wyrażenia...

z dzisiejszych zwierzeń
- powiedziałem Leonowi, że ciągle lubię go, ale każdy ma czasem ochotę odpocząć, nawet od swojego Najlepszego Kumpla.
co tu dużo mówić, nie tylko od niego.....

..... w nawiązaniu do zdjęcia (na portrecie potomek i rodzicielka):
- mamo, moja miłość do Ciebie dotarłaby szybciej niż światło na najwyższy punkt wszechświata
najwyraźniej, kocha miłością starwarsowego śmigacza.

na marginesie
podobno w Japonii to więź najsilniejsza, miłość najmilsza: matki i syna






przy okazji robienia zdjęć, usłyszałam opowieść poprzedzoną pytaniem:
mamo, czy istnieje ktoś taki jak Budymery?

żyła raz sobie kobieta, która w dzień była martwa, a w nocy żywa. dzwoniła dzwonkiem, gdy była głodna. pewnego dnia, zauważyła, że nie ma jej dziecka, wściekła się, szarpnęła za dzwonek i urwał się, więc nie dostała dzisiaj jedzenia. wydłubała sobie oczy, wydrapała skórę na oczy.
dlatego jeśli powiedzieć: Budymery, Budymery ja ukradłem twoje dziecko, ona przyjdzie po ciebie
albo kiedy zapali się dwanaście świec i powie dwanaście razy Budymery, ona też po ciebie przyjdzie. a, i ona zawsze wyskakuje z lustra.
no i jest to na You Tube, taki filmik i na koniec pokazuje się Budymery, chcesz zobaczyć?
Iga Ka mówi, żebym nie opowiadała tej historii jej mamie, bo się będzie bać.


w latach siedemdziesiątych opowieści folklorystyczne krążące wśród dzieci, badała Dorota Simonides. nie wiem, czy od tamtej pory ktokolwiek próbował. a szkoda, bo coraz więcej w nich internetu i dyfuzji kultur - opowieść o Budymery to tak naprawdę historia Bloody Mary (http://en.wikipedia.org/wiki/Bloody_Mary_(folklore)) i bynajmniej nie chodzi tu o rodzaj drinka.

zatem:
czekam na opowieści opowiadane sobie nawzajem przez dzieci.
albo te zapamiętane z własnego dzieciństwa.

na marginesie:
dziś, pierwszy dzień wiosny, zgodnie z pradawnym wierzeniem, od teraz wszystko powinno toczyć się lepiej.


o relatywiźmie moralnym

już nie pamiętam, o czym rozmawiałyśmy, w każdym razie myląc narody powiedziała:
a kobiety żyrafy w Chinach, nie są ładne.... tyle bólu muszą sprawiać im te obręcze na szyjach... wspomniałam, że to raczej problem niektórych Tajek, nie Chinek.
po chwili dodała zamyślona: ale jakbym była Tajką to pewnie podobałoby mi się to....

przy okazji: o pedagogice emancypacyjnej,
edukacja ma dostarczyc wiedzy na temat różnych modeli oraz sposobów życia, ról społecznych itd., wybór natomiast zostawić jednostce.
edukacja ma wyzwalać, ale nie na siłę.

o zdjęciu, być jak...... żyraf(k)a, widzieć wszystko.
zrobione wczoraj w Piwnicy Kany, w trakcie warsztatów Pajdokracji.

3.17.2011





być może, przemiany dzieciństwa, zmiana pozycji (miejsca) dziecka w rodzinie i w społeczeństwie na przełomie wieków XIX i XX dokonały się głównie przez pracę a niekoniecznie przez instytucje edukacyjne (na podstawie Smolińskiej-Theiss B.).
jak można przypuszczać, za kolejne istotne zmiany, na przełomie wieków XX i XXI najprawdopodobniej odpowiedzialne okażą się nowe multimedia. You Tube już teraz w krajach anglosaskich nazywa się największym przedsięwzięciem edukacyjnym, choć więcej ma wspólnego z instruktażem niż z edukacją.

na marginesie prawym, znajome dzieci w necie, dopiero zaczynają, ale z impetem.
http://www.igulec.pl/index.php?option=com_content&view=category&layout=blog&id=1&Itemid=2
http://jahubert.blogspot.com/
http://dzienblog.blogspot.com/

obecność dzieci w necie to kolejny ciekawy obszar do badań (pewnie już gdzieś przez kogoś penetrowany)

o zdjęciach: dzisiejsze, poranne i niechętne ubieranki

3.16.2011



zdjęcie z serii być jak.... Chylińska.
ale czy warto?

3.14.2011







to chyba opisywała Margaret Mead (ale nie jestem pewna). reakcje matek w sytuacji, gdy dziecko przestraszone utknęło na drzewie. matki migrantki z Europy Środkowej, krzyczały na nie, wymachiwały rękoma, organizowały pomoc. a gdy znalazło się nas dole, dawały potomkowi klapsa prosto z serca. natomiast kobiety z kultury anglosaskiej, uspokajały i krok po kroku instruowały dziecko w jaki sposób ma zejść. gdy wreszcie zeszło, gratulowały i zabierały je na lody.

zdjęcia z serii być jak...... leniwiec.
zrobione przy użyciu samowyzwalacza.

3.13.2011





niektórym już mówiłam, brakuje mi czasopisma, które traktowałoby o dzieciństwie bez sentymentów i bez uprzedmiatawiania dzieci. takiego, które odkrywałoby dzieciństwo w różnych częściach świata, w historii i w sztuce, które nie infantylizowałoby dzieci lub nie sprowadzało do inwestycji na przyszłość, które z szacunkiem pisałoby o odmienności dziecięcego bycia (Heidegger), dziecięcej logiki i listy priorytetów. podobno nie ma dobrej koniunktury na tego typu czasopisma. duża szkoda.

o zdjęciach:
z kroniki życia domowego,
niedziela, między 9.00 a 9.30 rano, chłopaki budzą się.
Miłosz znów musiał mieć w nocy złe sny. zapewne śnił mu się pożar albo wilkołak. przychodzi tak często, że już nawet pies nie zwraca uwagi na te jego nocne wędrówki.

w piątek odbyła się uroczysta gala z okazji pięciolecia istnienia Zachodniopomorskiego Hospicjum dla Dzieci. miała wymiar wyjątkowo symboliczny, bo wszystko działo się, kilka godzin po pogrzebie młodziutkiej pacjentki.
http://www.zhdd.szczecin.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=196&Itemid=66

na zdjęciu Kinia Krzywicka, prowadząca galę pracowniczka (lubię tę starą formę) hospicjum. ze względu na wyjątkowo kiepskie światło to jedno z nielicznych zdjęć.

3.10.2011





podwójnie doświadczone.
najpierw niedbale chlupnięte szkliwem, potem ledwo ocalałe po eksplozji w piecu. jakoś mają się.

3.08.2011

3.06.2011



baśniowość jest czymś wiecej niż pewną stylistyką literacką. opisuje jeden z pierwszych etapów rozwoju ludzkości, pierwszą próbę porządkowania wrażeń, nadawania im wartości, wcześniejszą niż mit i jakakolwiek religia. jest też sposobem spostrzegania i rozumienia rzerzywistości 2-7 latków, bardzo emocjonalnym. niekiedy baśniowość zdarza się też dorosłym. w naszej kulturze, bywa wtedy określana chorobą, wśród plemion afrykańskich, przejawem zdrowego rozsądku.

3.04.2011





moje nowe, tym razem toczone na kole. nie myślałam, że to kiedyś napiszę, ale odważę się: czekają na Kupca.

poniżej fota dla wszystkich naszych znajomych, którzy wątpią, że Viking to spokojny i dobry pies i że wcale nie ma ADHD;)